lis 07 2004

† † † Pogon za smiercia...


Komentarze: 5

   NIedziela wieczorem. Przyjezdza Se. Oddaje 50 zl i prosi zeby zeszla na dol z nim na chwile. Ja w samych klapkach bez skarpet. OK. Wychodzimy na dwor. Prowadzi mnie do jakiegos samochodu. Pokazuje czerwonego PASSATA i mowi ze to jego. Kurwa przeca on ma 15 lat?? ALe co tam. Nie pytalam skad ma. Byl lekko juz wstawiony. Jeszcze wieksza mnie wziela gleba kiedy otworzyl bagaznik i mial krate piwa. Oparlam sie o bryke i chcialam zebrac mysli. Przychodzi J. z Dzeni. Chce zeby Se. ją przewiozl, bo samohod jest  kurwa wyjebany. Ja decyduje sie tez jechac. Co kurwa bede stala?! Wsiadam do PASSATA z przodu kolo Se. Czekamy na J.(tak myslam). Trzymam Se. piwo. CZekamy. Nagle Se. gwaltownie rusza z piskiem. NIe wiem co sie dzieje, o co chodzi, czemu J. nie jedzie, ale dobra. Kurwa ja pierdole, nogi mi sie trzesa ze strachu, z predkosci. Skreca. K. widzial jak przypierdolil w kraweznik. COs tam odpadlo. Jedziemy na stacje kolo Mc'Donalda. Tankuje. Potem 160km/h pod mostem poniatowskiego. Kurwa juz mi wszystko wisi. Niech mnie zabije. Moge zginac, z nim, wszystko mnie pierdoli. Patrze jak jedziemy co raz szybciej, pisk opon, hamuje, pali gume, lece na przednia szybe-wylewam to pierdolone piwo. Kurwa!!!!!! Jedziemy do jakiegos sklepu niedaleko Lubartowskiej po kolejna krate piwa, 2 wodki i szlugi(mowi ze kupuje to wszystko bo jest impra w pIaTyM i ze kolo 23 idzie). Czekam na niego w samochodzie. Przynosi wszystko. Piwo do bagaznika, wodka na tyly, szlugi kladzie z przodu. Jedziemy w moja strone. Zatrzymujemy sie, gadamy. Mowi ze nie ma laski od czasu kiedy sie rozstalismy, ze to bylo klamstwo, zebym byla zazdrosna. Czuje jakby chcial ze mna byc znow. Przeprasza ze wszystko zle co bylo. Jest zajebiscie, choc nigdy juz nie bedzie jak na poczatku-wiem to. Znow rusza, znow pisk opon, szybkosc-ale juz bez strachu-nie boje sie. Jestem z nim i moge z nim zginac!!!!! Malo nie przejechal jakiegos psa, ktory przebiegal przez ulice, potem prawie zajebal z samochod-w ostatniej chwili zachamowal i skrecil. Wczesniej tez prawie wyjebal w samochod mojego sasiada. Jest wstawiony. Odwozi mnie juz do domu. Co sie jebie. Stajemy na Skoluby. Pierdola sie swiatla. Wychodzi na chwile, cos tam looka. Gadamy. Szyba jest otwarta. Od jego strony podbiega jakis przypakowany goryl. Szarpie go, wykreca mu glowe. Krzyczy cos ze zajebal samochod, ze mu wpierdoli. Nie wiem co sie dzieje. LApie Se. za reke. Trzymam go z calej sily. Krzycze zeby go zostawil, zeby go puscil, w glowie tylko imie tego ktorego kochalam, tego ktorego trzymam za reke, SEBASTIAN!!!!!!! Krzycze jego imie, nie chce go puscic. Cholerny strach, nigdy sie tak nie balam. Goryl otwiera drzwi, wywleka go z samochodu, szarpie go, wypadam razem z Se. na ziemie. Podbiega do mnie jakas przypakowana kurwa. Mowi ze mam spierdalac do domu, ze zaraz mi wpierdoli. GoryL przypiera Se. do samochodu, wykreca mu rece zeby nie uciekl. Boje sie, niby slucham sie tej kurwy, niby ide domu. Nigdy bym nie poszla, nie zostawilabym go. Odchodze kawalek. Modle sie zeby nic mu nie zrobili.Nie wiem gdzie pojsc. Z daleka patrze czy go nie bija. Nie wiem co oni tam robia. LAze pol godziny, w koncu ide do domu. Biegne ile sil w nogach. Pod blokiem siostra, J., K, M,. Zaplakana krycze ze mu napierdolili. Ide do domu. Stara krzyczy, placze. Ja rycze jeszcze gorzej. Chce mi sie zygac. Haftuje w kiblu. Potem okazuje sie ze Se. zapierdolil samochod znajomym i 700 zl starej. Kurwa co mu odbilo!!!!!! Ide spac ok. 2,30. Nie moge zasnac. W koncu jakos... Budze sie ok 5,30. Serce bije mi jak po ciezkim wysilku-obudzilam sie ze strachem stad ten lomot serca. Leze. Nagle slysze jakies dzwony, przez jakies ok. 2,3 min. Takie ciche. Skad dzwony moge slyszec o tej godzinie na dodatek nigdzie blizej nie ma kosciola, zeby byly dzwony. Co jest??????!!!! Ten dzien spedzam okropnie. Nie jem, ciagle placze, czuje sie wypalona i skonczona. Boje sie o jego zycie...†††

blekitna_laguna-1 : :
Rafi
09 listopada 2004, 21:23
No to niezła historyja... jedyne czego zazdroszczę to tej jazdy samochodem, a całej reszty współczuje. Ja bym wolał na trzeźwo zajebać samochów... :D
aga
08 listopada 2004, 15:22
kurwa ale ty to masz farta...ja to bym chyba sie..no sama niewiem!ale bala bym sie cholernie!ciesze sie ze nic ci sie nie stalo!!
Lksz
07 listopada 2004, 20:38
...........Historia jakby wycięta z horroru........zycze ci zebys nie doswiadczyła wiecej takiej \"zabawy\" P.S † na droge
@$k@-foka-Dżoana
07 listopada 2004, 12:33
Po pierwsze, nie wiem czy takie spoko, bo sie cholernie balam... Po drugie ciekawe po co pisac sciemy?? Zycie, to jest moje zycie...=/
pavio
07 listopada 2004, 12:28
spoko tylko nie wiem czy to nie ściema

Dodaj komentarz