Archiwum 05 czerwca 2004


cze 05 2004 Czasem boje sie, ze wybiore latwiejsza droge...
Komentarze: 1

    Wscieklosc juz mi przeszla i zamienila sie w dolka. Slucham ,,My Immortal"-Evanescence.Tak sobie slucham tej nuty i rozmyslam. Wogole dzis jest dziwny dzien. Ubralam sie i pomalowalam na czarno, znaczy kreski  sobie czarne zrobilam i rzesy na czarno- ale to jak zwykle. To chyba podswiadomosc. Nie kierowalam sie niczym. Po prostu w to sie ubralam i tak sie pomalowalam. I to odzwierciedla moj nastroj. Czuje sie tak jakbym kogos albo cos stracila... Czastka mnie gdzies uleciala. Gadam sobie z Michalem( dziekuje ze jestes ze mna i mi pomogasz =*).Opowida mi o s.p. MAGIKU z Paktofoniki . Nie chce tak jak on odejsc z tad... On odszedl- wybral lepszy swiat. Nie chcial sie tutaj dluzej meczyc. Czasem boje sie ze tez wybiore ten "lepszy swiat". Ze zostawie to wszystko. Dam sobie po prostu spokoj i odejde. Wiem ze tak robia tylko ci ktorzy boja sie zycia, ale czasem zycie daje nam niezle popalic i niektorzy z nas wybieraja te "latwiejsza droge" konczaca bol i smutek...

blekitna_laguna-1 : :
cze 05 2004 WARUM?!
Komentarze: 5

   Dlaczego to jest takie popierdolone?! Ja zachowuje sie jak idiotka. Raz czuje, ze powinnam go przeprosic z calego serca, a za chwile znow jestem wsciekla na niego, ze cos obiecal i ze nie dotrzymal slowa i mam gdzies te wszystkie przeprosiny i wogole. Nie wiem jak jest tak na prawde. Zadne z nas nie dotrzymalo slowa. Ja tez nie... Po prostu nie dotrzymalam obietnicy jaka mu dalam... Ale nie chce o tym pisac. Wogole nie chce myslec o tym. Przestaje wierzyc w NAS. Moze prawda jest to co powiedzial mi ktos... To co slyszalam i to co nagle sprawilo ze zaczely pojawiac sie watpliwosci w moim sercu- bo boje sie ze Go strace i kazda glupota potrafi mnie wyprowadzic z rownowagi. Wlasnie tak jest teraz. Jestem po prostu zla, a moze bardziej smutna. Bo mnie zapewnial ze napisze i ja w to uwierzylam. Zycie to nie jest bajka. Myslalam ze juz bedziemy szczesliwi razem. Ze po prostu chociaz raz mi sie uda. Ale po prostu utonelam w marzeniach. Mi to chyba nie jest dane, zeby byc szczesliwa i zeby miec kogos, kto mnie przytuli i bedzie kochal taka jaka jestem. Po prostu. Tyle razy juz sie przejechalam. Tyle razy mowilam sobie " koniec chlopakow, mam dosc". A jednak nie-ciagle probuje. Gdy jestem juz blisko szczescia to wszystko musi sie spierdolic i nie chce mi sie zyc. Nie chce mi sie czekac, ze "moze bedzie lepiej niz jest". Po prostu mnie to juz meczy. Wczoraj czekalam caly dzien. Taka jest prawda. Czekalam ze moze sie odezwie. Raz moze sie zdazyc kazdemu, ze cos wypadnie i nie moze napisac. Ale dzis jest ten drugi dzien kiedy mielismy sie zobaczyc. Obiecal. A ja bylam pewna ze dzis chociaz cos napisze na temat spotkania sie. Jednak nie. Nie chce mi sie juz czekac na tego smsa ktorego wiem ze i tak nie dostane. No moze o godzinie 22 kiedy przypomni sobie ze ja caly czas czekalam ... I wtedy stuknie do mnie ze zapomnial lub cos takiego. Kurwa. Juz po prostu trace zaufanie. Moze to sie wydawac glupota ze sie wkurzam o jakies "glupie spotkanie". Ale tyle dla mnie znaczy by Go zobaczyc, ze czasem ... oj dobra nie wazne. Koniec na dzis. Pieprze to i pieprzy mnie tez czy napisze czy nie. Tak po prostu... Jebie mnie to bo sie wkurwilam... Dajcie wy mi wszyscy spokoj!!!!!!!!!!!!! 

blekitna_laguna-1 : :